` bądź zawsze sobą i broń swoich ideałów

` bądź zawsze sobą i broń swoich ideałów
Karciu

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 5 . ,,Żyjemy..''

     
       Po chwili rozmowy Rose odłożyła słuchawkę. Pierwsze co zrobiła, to zachowała stoicki spokój i zadzwoniła do mamy, która pracowała w sklepie u swojej przyjaciółki Niny.
- Halo ? Mama ?
- Tak, słucham Cię Rose. Co się dzieje ?
- Czy mogę przyjechać teraz do Ciebie ?
- Oczywiście, ale coś się stało ?
- No .. dostałam dziwny telefon. Przyjadę, to wszystko opowiem. Pa.

     Po kilkunastu minutach była na miejscu.
- Mamoo !?
- Tutaj skarbie - krzyknęła z zaplecza - więc co jest ?
- Niejaki pani Steven Martin zadzwonił na domowy telefon. Powiedział, że jest prawnikiem taty, który dwa tygodnie temu zmarł. W testamencie zapisał mi dom na Florydzie, a ten w którym mieszkał obecnie, synowi. W środę musimy tam jechać, aby zobaczyć go. Do wyboru jest zamieszkanie lub sprzedaż.
- Żartujesz ?!- zapytała pełna zdziwienia mama, która z zaskoczenia upuściła skrzynkę z jabłkami. Po chwili dodała - przynajmniej ten dupek coś Ci zostawił. Myślę, że jest to dla nas,a zwłaszcza dla Ciebie szansa wyleczenia się z choroby, dzięki kosztownej operacji.
- Jak to ? Przecież mój przypadek jest beznadziejny. Nie ma na to lekarstwa, czy też operacji. Sam lekarz tak mówił.
- Nie do końca. Napisałam e-maila do tego najwybitniejszego i najlepszego specjalisty od tego typu chorób, opisałam  mu twoją. Powiedział, że jest ogromna szansana wyleczenie Cię z niej.
-  Daleczego nic nie powiedziałaś ?
- Dopiero 10 min temu go odebrałam.
- Ale najpierw chciałabym zobaczyć dom.
- Okej, to skończę tutaj pracę, a na jutro wezmę wolne i pojedziemy, ale Ty już idź odpocznij, bo potrzebujesz tego. Pa kochanie. - pożegnały się.

Były już w drodze. Jechały przez ciemny las , sowy przekrzykiwały warkot silnika w samochodzie. Przez drogę przebiegały stada saren, ich zachowanie było dość dziwne. Uciekały jak by się czegos bały. Mama dziewczyny musiała uważać.
 Po chwili z lasu wybiegło jakieś zwierzę - wilk. Przerażone nie wiedziały co robić. Czy jechać przed siebie czy zatrzymać samochód i czekać, aż odejdzie.
- Zamknij drzwi Rose i idź na siedzenia z tyłu.
- Ale mamoo !
 Po chwili zwierzę było już na masce samochodu. Z pyska ciekła mu piana. Zaczął uderzać łapami w szybę. Kobieta również przeskoczyła gdzie córka. Wilk nie przestawał próbował, za wszelką cenę dostać się do środka..
     Nagle nie wiadomo skąd pojawił się mężczyzna nibyło go dość dobrze widać, ponieważ nastał zmierzch. Wilk zeskoczył z samochodu i posłusznie pobiegł do niego jak zbity szczeniak.
Kobiety odetchnęły z ulgą.
- Rose, zawracamy. - oznajmiła stanowczo mama
- Nie, nie możemy. Po pierwsze jesteśmy już niedaleko, a po drugie kiedyś i tak tam musimy jechać.
- Niech Ci będzie, ale tylko obejrzymy i bd gotowi do sprzedaży.

Po jakimś czasie były na miejscu. Podeszły do drzwi i z przyzwyczajenia dziewczyna zapukała. - Ale ja jestem głupia, przecież tam nikogo nie ma - pomyślała śmiejąc się sama z siebie, lecz ku zdziwieniu drzwi otworzono ..



               ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heloł. 
Więc bardzo długo nie dawałam nic, ponieważ nie miałam czasu
Z tego powodu bardzo przepraszam.
W ramach przeprosin napisał dłuższy niż zwykle rozdział.
Mam nadzieję, że się będzie podoba i mile czytać.
Za wszystkie pomyłki lub błędy przepraszam.

Zapraszam:

https://twitter.com/followers

http://ask.fm/karciu





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz